Trzecia część nowej serii, a zarazem szósta odsłona mutantów X-Men. Mam przeczucie, że nie ostatnia.
Od pierwszego filmu z roku 2000 jestem fanem. Chciałem nawet zapuścić długie, krzaczaste baczki na premierę Ostatniego bastionu. Co się zmieniło od czasów mojej początkowej fascynacji? X-Meni cofnęli się w czasie, ale nie w sensie, że nagle zaczęli popierać rząd katolicki. Najnowsze części dzieją się przed oryginalnymi trzema filmami. Coś w rodzaju Star Wars I-III. Bo tak jak tam dowiedzieliśmy się co sprawiło, że ciemny Lord oddycha przez respirator, tak tutaj dowiadujemy się dlaczego Profesor X i Magneto są wrogami. Malutki spoiler, okazuje się, że łysina Charlesa Xaviera wcale nie jest skutkiem wysokiego poziomu testosteronu tak jak w przypadku aktora Patricka Stewarda.
Michael Fassbender, jeden z najwybitniejszych aktorów naszej generacji, próbuje swoich sił mówiąc po polsku. Jak wiemy, Magneto pochodzi z Polski, o czym zawsze przypominają nam jego flashbacki z Oświęcimia. Teraz postanawia zapomnieć o swoich mutanckich umiejętnościach pracując w pruszkowskiej hucie. Niezbyt dobre miejsce pracy dla kogoś kto stara się powstrzymać swoją rządze kontorolowania metalu. Można pogratulować mu próby nauczenia się kilku linii scenariusza w moim rodzimym języku. Nie można wybaczyć natomiast amatorskiej gry aktorskiej wszystkim polskim pracownikom huty. Producenci postanowili chyba, dla autentyczności klimatu, zwerbować byłych recydywistów z Pruszkowa. Nie zmienia to faktu, że w tej części, następuje najbardziej emocjonalna scena całego filmu. I takiego X-Mena właśnie chciałbym mieć w pamięci. Nic z tego. Za sprawą starożytnego przybysza z przeszłości, tytułowy Apocalypse, wszystko zamienia się w chaos. Efekty wizualne w tytułowej sekwencji, pomimo wysokiego poziomu w całym obrazie, tutaj wyglądają jak rodem z ‘Gwiezdne Wrota’. Supernaturalna moc przybysza z Egipu, umiejętność kontroli piasku i zalepiania nim ludzi w ściany, pozostawiła również mnie wmurowanego… z przerażenia jak można zniżyć się do takiej jakości.
Ominąłem poprzednią część, która sądząc po tytule, ‘Przeszłość, która nadejdzie’, była jeszcze bardziej skomplikowana. Tym razem spektakularne sceny walki i orgia wszystkich możliwych rodzajów efektów, wypełniają większość trzeciego aktu. Czy każdy chce siedzieć w kinie prawie 2.5 godziny aby to zobaczyć? Myślę że udałoby się rozwiązać całą akcje w godzinę i 50 minut. Nawet bez zbednej extrawagancji wizualnej, film mógłby nas wciągnąć samym konfliktem wewnętrznym Magneto. Dla fanów serii jest to z pewnością jakaś kontynuacja sagi i wyjaśnienie pewnych elementów. Dla pozostałych, trochę przydługi film o mutantach, w którym wymykające się spod kontroli umiejętności, doprowadzają do spustoszenia na ziemi.
Zaczyna się gorące lato blockbusterów. Do wyboru piknik na trawie lub X-Men na ekranie. Tutaj wybieram to pierwsze, zawsze można schować się w kinie kiedy zacznie padać deszcz.